Decyzje zapadną na Malcie

Prezydent Andrzej Duda wyznaczył inauguracyjne posiedzenia Sejmu i Senatu na 12 listopada, czyli w dniu wyznaczonym przez Donalda Tuska na szczyt Rady Europejskiej. Mimo, iż formalnie szczyt ma charakter nieformalny to właśnie tam zapewne zapadną decyzje, co do nowej polityki Unii Europejskiej wobec uchodźców i emigrantów z Afryki i Azji. Będzie to robocze wyciągnięcie wniosków z kończącego się kilka godzin wcześniej szczytu Europa-Afryka.

Prawo unijne wymaga, aby w szczycie Rady brali udział premierzy lub głowy państw. Jednocześnie polskie prawo zobowiązuje premier Ewę Kopacz do złożenia dymisji jej rządu przed Sejmem w pierwszym dniu jego nowej kadencji. Zbieżność dat powoduje niebezpieczną, patową sytuację w polskiej polityce zagranicznej. Zasadniczo istnieją trzy jej rozwiązania:

  • Polskę reprezentuje prezydent Andrzej Duda, co jest możliwe tylko w przypadku, gdy zamiast niego pierwsze posiedzenie Senatu otworzy Marszałek Senior, co dopuszcza regulamin tej izby gdy prezydent nie może dokonać tego osobiście;
  • Polskę reprezentuje… inny kraj, co nie tylko osłabia naszą pozycję w Unii, ale zdecydowanie osłabia pozycję innych państw, dla których jesteśmy liderem w grupie sprzeciwiającej się obowiązkowi przyjmowania uchodźców w ilościach narzucanych przez Radę Europejską;
  • Polskę reprezentuje premier Ewa Kopacz o ile Sejm przyjmie jej pisemną dymisję, co byłoby zjawiskiem dziwnym i precedensowym.

W obecnej sytuacji zwolennikiem trzeciego wyjścia jest europoseł Marek Plura.

„Wierzę, że premier Ewa Kopacz będzie reprezentowała nas na szczycie Unii, ponieważ to tam, a nie podczas parlamentarnych, personalnych rytuałów w polskim parlamencie zdecydują się nasze losy. To na Malcie a nie w Warszawie mogą zapaść decyzje o tym, czy zaleje nas fala uchodźców, ponieważ nie jesteśmy izolowaną wyspą, lecz integralną częścią Europy. Widzę, że prezydent Duda tego nie dostrzega. Widocznie należy do ludzi wpychających kij w szprychy z okrzykiem ‘jaka piękna katastrofa!’. Nikomu w Unii nie narzucimy swojego zdania – za mało wnosimy do budżetu, ale wiele możemy wynegocjować wykorzystując każdą okazję, bo później będzie za późno… i obudzimy się w Polsce u boku dwustu tysięcy muzułmańskich uchodźców. Tymczasem prezydent na Maltę nie leci. Woli oklaskiwać wyborczy sukces swojego prezesa.”

Podziel się